This site uses cookies.
Some of these cookies are essential to the operation of the site,
while others help to improve your experience by providing insights into how the site is being used.
For more information, please see the ProZ.com privacy policy.
This person has a SecurePRO™ card. Because this person is not a ProZ.com Plus subscriber, to view his or her SecurePRO™ card you must be a ProZ.com Business member or Plus subscriber.
Affiliations
This person is not affiliated with any business or Blue Board record at ProZ.com.
English to Polish - Rates: 0.07 - 0.09 GBP per word / 0 - 20 GBP per hour
Payment methods accepted
PayPal, Visa
Portfolio
Sample translations submitted: 4
English to Polish: Charlaine Harris Dead Reckoning General field: Art/Literary Detailed field: Poetry & Literature
Source text - English Chapter 2
[…]
I couldn’t stop worrying about what I’d seen when I’d looked out Merlotte’s window: a short figure running toward the building, holding something in one hand. I hadn’t been able to tell if the runner was a man or a woman, but one thing I was sure of: The runner was a supe, and I suspected he—or she—was a twoey. This suspicion gained more weight when I added in the speed and agility of the runner and the strength and accuracy of the throw—the bottle had come at the window harder than a human could have hurled it, with enough velocity to shatter the window.
I couldn’t be 100 percent sure. But vampires don’t like to handle fire. Something about the vampire condition causes them to be extra flammable. It would take a very confident, or very reckless, fanger to use a Molotov cocktail as a weapon.
For that reason alone, I was inclined to put my money on the bomber being a twoey — a shapeshifter or were of some variety. Of course, there were other sorts of supernatural creatures like elves and fairies and goblins, and they were all quicker than humans. To my regret, the whole incident had happened too swiftly for me to scope out the bomber’s mind. That would have been decisive, because vampires are a big blank to me, a hole in the aether, and I also can’t read fairies, though they register differently. Some twoeys I can read with fair accuracy, some I can’t, but I see their brains as warm and busy. […]
Translation - Polish Rozdział 2
[…]
Nie mogłam wybić sobie z głowy postaci, którą zobaczyłam za oknem Merlotte’a: ktoś niski biegł w stronę baru, trzymając coś w ręku. Nie jestem w stanie powiedzieć,
czy był to mężczyzna czy kobieta, ale jestem pewna, że była to istota spoza tego świata. Podejrzewałam, że mógł to być dwu–jaki. Do takich podejrzeń skłonił mnie fakt, że napastnik był szybki i zręczny, silny i dokładny. Butelka została rzucona z siłą o wiele większą od ludzkiej i o wystarczającej mocy by roztrzaskać okno.
Nie mogę być jednak pewna na sto procent, ale z tego co wiem, to wampiry nie lubią ognia. Wampirze schorzenie powoduje, że są łatwopalni. Wpijacz, który użyłby koktajlu Mołotowa jako broni, musiałby być albo bardzo odważny, albo bardzo lekkomyślny.
Dlatego też, mogłabym się założyć, że zamachowcem był dwu–jaki; zmiennokształtny lub jakiś łakowaty. Oczywiście jest dużo więcej stworzeń nadnaturalnych, na przykład: elfy, wróżki czy gobliny, które są dużo szybsze od ludzi. Niestety wszystko potoczyło się tak szybko, że nie zdążyłam nawet przeglądnąć umysłu napastnika. To na pewno pomogłoby w jego rozpoznaniu, bo wampirze umysły są dla mnie czarną dziurą, tak samo jak wróżek, chociaż te drugie dają mi odczucie inności. Umysły niektórych dwu–jakich potrafię czytać z łatwością, a niektórych wcale, tak ogólnie, to odczytuję je jako ciepłe i wiecznie zajęte. […]
English to Polish: Screenplay - The Departed General field: Art/Literary Detailed field: Cinema, Film, TV, Drama
Source text - English INT. THE AUTOBODY SHOP. DAY.
COSTELLO's profile passes in a dark room.
COSTELLO (V.O.)
Years ago, we had the Church. That was only a way of saying we had each other. The Knights of Columbus were head-breakers. They took over their piece of the city.
EXT. SOUTHIE. VARIOUS
The neighborhood. 1980's. We won't be here long. This isn't where Costello ends up. It's where he began. Liquor stores with shamrocked signs. MEN FISHING near Castle Island. Catholic SCHOOLKIDS playing in an asphalted schoolyard.
COSTELLO (V.O.)
Twenty years after an Irishman couldn't get a job, we had the presidency. That's what the niggers don't realize. If I got one thing against the black chaps it's this. No one gives it to you. You have to take it.
INT. LUNCH COUNTER. DAY
COSTELLO comes in. The shop is one that sells papers, sundries, fountain drinks...and fronts a bookie operation.
YOUNG COSTELLO
(leaning over cluttered counter)
Don't make me have to come down here again.
PROPRIETOR
Won’t happen again, Mr.C.
The frightened proprietor hands over money. Fifty bucks, a hundred, doesn't matter. COSTELLO is never the threatener. His demeanor is gentle, philosophical. Almost a shrink's probing bedside manner. He has great interest in the world as he moves through it. As if he originally came from a
different world and his survival in this one depends on close continual observation and analysis.
Translation - Polish WNĘTRZE. ZAKŁAD BLACHARSKI. DZIEŃ.
Widzimy COSTELLA przechodzącego bokiem przez ciemny pokój.
COSTELLO (V.O.)
Lata temu mieliśmy kościół, lecz to był tylko sposób na powiedzenie, że mamy siebie nawzajem. Rycerze Kolumba, istni łamacze czaszek, przejęli swój kawałek miasta.
PLENER. POŁUDNIOWY BOSTON; IRLANDZKA CZĘŚĆ MIASTA. RÓŻNE.
Osiedle. Lata 80-te XX w. Będziemy tu tylko chwilę, bo to nie jest miejsce, w którym COSTELLO skończył, a miejsce w którym zaczynał. Na sklepach z alkoholem widnieją banery z koniczyną. MĘŻCZYŹNI ŁOWIĄ RYBY przy wyspie Castle. UCZNIOWIE katolickiej szkoły bawią się na asfaltowym boisku szkolnym.
COSTELLO (V.O.)
Dwadzieścia lat po tym jak Irlandczyk nie mógł dostać pracy, my mieliśmy prezydenturę. Tego właśnie czarnuchy nie rozumieją. Nikt ci niczego nie da, trzeba to sobie wziąć samemu.
WNĘTRZE. KAFEJKA. DZIEŃ.
Wchodzi COSTELLO. Kafejka, poza sprzedażą jedzenia, znana jest również z organizowania zakładów bukmacherskich.
MŁODY COSTELLO
(nachylając się nad zagraconą ladą)
Nie zmuszaj mnie, żebym znowu tu przychodził.
WŁAŚCICIEL
To się więcej nie powtórzy, Panie C.
Wystraszony właściciel przekazuje mu pieniądze. Pięćdziesiąt, może sto dolców. Nie ma znaczenia jak dużo. Costello mu nie grozi. Jego postawa jest wręcz łagodna, filozoficzna. Prawie jak u psychiatry podczas badania pacjenta. Jest bardzo zainteresowany naszym światem, a sam zachowuje się tak, jakby przybył z innej
planety i by przeżyć, musi bezustannie obserwować i analizować ludzkie zachowania.
English to Polish: Kathy Reichs Cross Bones General field: Art/Literary Detailed field: Poetry & Literature
Source text - English Chapter 27
[…]
I inspected a chunk of occipital bone. The nuchal crest was prominent, but it wasn’t a record-setter. Ditto for the linea aspera on some splinters of femoral shaft. The only thing left of the pelvis was the thick, chunky part that had formed a joint with the sacrum. No gender-specific feature remained.
“The muscle attachments are robust. I’d give it a qualified ‘male,’ and that’s probably the best I’ll be able to do. Nothing’s complete enough for measurement.”
I picked up and rotated the heel bone. A small, circular defect caught my eye. Jake noticed my interest.
“What?”
I pointed at the tiny tunnel on the outer side of the bone. “That’s not natural.”
“What do you mean, not natural?” Jake asked.
“It’s not supposed to be there.”
Jake repeated his come-on gesture, more impatient than before.
“It’s not a foramen for a vessel or nerve. The bone’s badly abraded, but, from what I can see, the hole’s edges are sharp, not smooth.”
I lay down the calcaneus and handed Jake the glass. He bent and brought the midpart of the bone into focus.
“What do you think it is?” Ryan asked.
Before I could answer, Jake shot into the map room. Drawers opened and slammed, then he
reappeared, flipping through stapled pages.
Slapping the pages onto the counter, Jake jabbed a finger at one.
I looked down.
Jake was pointing at an article titled “Anthropological Observations on the Skeletal Remains from Giv’at ha-Mivtar.” His finger was on a page of photographs. Much detail had been lost in the photocopy process, but the subject was obvious. […]
Translation - Polish Rozdział 27
[…]
Zbadałam odłam kości potylicznej. Grzebień potyliczny czaszki nie za bardzo się wyróżniał. To samo tyczyło się kresy chropawej na niektórych odłamkach trzonu kości udowej. Jedyną pozostałością po miednicy była gruba, przysadzista część kości, która utworzyła łącze z kością krzyżową. Nic, co mogłoby wskazywać na płeć.
- Przyczepy mięśni są mocne, więc obstawiałabym, że to mężczyzna. Tylko tyle mogę powiedzieć. Żadna z kości nie jest w całości, więc nie ma jak zrobić pomiarów.
Obracając w ręku kość piętową, zauważyłam malutki, okrągły ubytek. Jake dostrzegł moje zainteresowanie.
- Co?
Wskazałam na maleńki tunel po zewnętrznej części kości.
- Ten ubytek nie jest naturalny.
- Co masz na myśli mówiąc, że nie jest naturalny? - zapytał Jake.
- Tego nie powinno tu być.
Jake znów ponaglił mnie swoim gestem, ale tym razem był bardziej niecierpliwy.
- Nie jest to otwór ani na naczynie, ani na nerw. Kość jest otarta, ale z tego co widzę, to krawędzie ubytku są ostre, a nie gładkie.
Odłożyłam kość piętową i podałam Jake’owi szkło powiększające. Schylił się i ustawił ostrość na środkową część kości.
- Jak myślisz, co to jest? - spytał Ryan.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Jake wystrzelił jak z procy do pokoju z mapami. Szuflady strzelały i trzaskały, aż wreszcie pojawił się wertując nerwowo spięte kartki papieru.
Rzucając je na blat, wskazał na jedną z nich palcem.
Popatrzyłam w dół.
Jake wskazywał na artykuł zatytułowany „Antropologiczne obserwacje pozostałości szkieletowych z Giv’at ha-Mivtar“. Jego palec znajdował się na stronie z fotografiami. Na kopii ksero nie było widać wielu szczegółów, ale obiekt zainteresowania był oczywisty. […]
English to Polish: Maurice Sendak Where The Wild Things Are General field: Art/Literary Detailed field: Poetry & Literature
Source text - English […]
Page 7
That very night in Max’s room a forest grew
Page 9
and grew -
Page 11
and grew until his ceiling hung with vines
and the walls became the world all around
Page 13
and an ocean tumbled by with a private boat for Max
and he sailed off through night and day
Page 15
and in and out of weeks
and almost over a year
to where the wild things are.
Page 17
And when he came to the place where the wild things are
they roared their terrible roars and gnashed their terrible teeth
Page 18 (same picture as on pp 17)
and rolled their terrible eyes and showed their terrible claws
Page 19
till Max said “BE STILL!”
and tamed them with the magic trick
Page 20 (same picture as on pp 19)
of staring into all their yellow eyes without blinking once
and they were frightened and called him the most wild things of all
Page 21
and made him king of all wild things.
Page 22 (same picture as on pp 21)
“And now,” cried Max, “let the wild rumpus start!”
Page 29
“Now stop!” Max said and sent the wild things off to bed
without their supper. And Max the king of all wild things was lonely
and wanted to be where someone loved him best of all.
[…]
Translation - Polish [...]
Strona 7
Tej samej nocy pokój Maksa zamienił się w las, który rósł
Strona 9
i rósł
Strona 11
i rósł, aż w końcu jego ściany otworzyły się na nieznany świat, a sufit pokrył się koronami drzew.
Strona 13
Za drzewami czekała na Maksa łódka, którą przepływał ocean
i wpływał w dnie i noce i z nich wypływał.
Strona 15
Płynął tak tygodniami i miesiącami,
przez ponad rok,
aż dopłynął do miejsca gdzie mieszkają dzikie stwory.
Strona 17
Tam Maks usłyszał straszne ryki dzikich stworów i zgrzyty ich strasznych zębów.
Strona 18
Zobaczył ich straszne oczy i strasznie ostre kły.
Strona 19
- Przestańcie! – krzyknął Maks, gapiąc się prosto w ich żółte gały.
Strona 20
Wnet wystraszone stwory nazwały go najdzikszym ze wszystkich dzikich stworów jakie znały
Strona 21
i mianowały dzikiego Maksa królem wszystkich dzikich stworów.
Strona 22
- A teraz - rzekł Maks – czas na dziką grandę!
Strona 29
- Dość! - krzyknął Maks wysyłając wszystkie stwory spać bez kolacji.
I wtedy król wszystkich dzikich stworów poczuł się samotnie
i chciał być z kimś, kto kocha go najmocniej.
[...]
I am one of the first translators to complete the newly opened postgraduate course at City University, London; MA Translating Popular Culture. My specialisation is based on a year of intensive, practical work, which included translations of children picture books, comic books, literary texts (fantasy, sci-fi and crime fiction in particular), audio-visual translations (voice-over, dubbing and subtitling) and translations of movie scripts. While studying, I had an opportunity to learn from the best writers and translators in the industry, which gave me valuable experience working in the environment of a translator and prepared me to work under pressure and within a busy schedule. At Westminster University, I studied the language from its core (history of English language starting from Old English) to its recent developments in Great Britain and the rest of the English speaking world. For my own benefit, I also took extra classes in Shakespeare's language and creative writing, which provided me with essential skills to create translations of the highest quality.